„Mamo, Tato! Przegrałem! Przegrałam! Nie chcę wiecęj w to grać!!!!”

Twoje dziecko nie potrafi przegrywać. Każda przegrana jest dla niego końcem świata. Wpada w histerię, krzyczy, płacze, twierdzi, że jest głupie, że nic nie potrafi. Zamyka się w sobie, nie chce podejmować kolejnych prób, bo „i tak mu się nie uda….”.

Brzmi znajomo? Jak reagujesz? Zaczynasz dawać dziecku „fory” w kolejnej grze? Żeby tylko wygrało… Albo chowasz głęboko wszystkie gry i unikasz sytuacji, kiedy dziecku może się coś nie udać i kiedy jest „szansa” na porażkę? To ślepa uliczka….. Może uda się w ten sposób uniknąć kilku awantur i niezbyt przyjemnych sytuacji, ale nie uda się ochronić dziecka przed porażkami i przegranymi, których z pewnością w swoim życiu doświadczy.

Mając w głowie myśl, że „Podstawowym zadaniem rodziców jest pomagać dzieciom nas opuścić” (H. i H. Hunt) mamy uczyć dzieci jak sobie radzić z przegraną, a nie jak jej unikać. Nie da się uniknąć błędów i porażek. To jest część naszego życia. Co więcej, to jest bardzo ważna i wartościowa część naszego życia, bo jak mawia Henry Ford „Każda porażka jest szansą, by spróbować jeszcze raz, tylko mądrzej”. Dzięki porażkom i niepowodzeniom możemy się rozwijać, wyciągać wnioski, byś lepszymi.

Co zatem zrobić z wrzeszczącym dzieckiem, które przegrało z nami w super farmera albo w warcaby? Myślę, że samo wrzeszczenie jesteśmy w stanie jakoś znieść… Nie pierwszy to raz i nie ostatni… Dużo trudniej nam okiełznać nasze obawy: „Jak to dziecko sobie poradzi w życiu?!?!?” Trudniej nam poradzić sobie z własną bezradnością wobec tej sytuacji. Co robić?! JAK POMÓC DZIECKU PRZECHODZIĆ PRZEZ DOŚWIADCZENIA NIEPOWODZEŃ?!

Po pierwsze warto się zastanowić, co ja czuję, kiedy moje dziecko przeżywa niepowodzenia, co więcej, co czuję i co myślę, kiedy ja przeżywam porażkę. Jak sobie z nią radzę (lub nie radzę)? Czy traktuję niepowodzenie jak koniec świata? Jak kolejny dowód na to, że jestem beznadziejna/y i nic mi nie wychodzi? Jak kolejne potwierdzenie, że mam w życiu pecha i nie warto nic zaczynać? Jeżeli takie myśli towarzyszą mi w sytuacji porażki, trudno się dziwić, że dziecko reaguje, jak reaguje. Wszak najbardziej skuteczną metodą wychowawczą jest własny przykład.

Co zatem robić? Jak świecić przykładem? Możemy opowiadać dziecku o swoich przegranych. Jak się czujemy, jak do tego podchodzimy, jakie wnioski wyciągamy. Oczywiście nasze opowieści o dorosłych porażkach powinny być stosowne do wieku dziecka, nie musimy opowiadać szczegółów i obarczać dzieci naszymi problemami. Ważne, aby pokazywać dziecku, że to jest część naszego życia i każdy człowiek przeżywa porażki.

Po drugie trzeba pomóc dziecku poradzić sobie z emocjami, które towarzyszą porażce. Jakie to są emocje? Pewnie każdy je zna (choć nie mam pewności, czy je sobie uświadamia w chwili porażki). No więc nazwijmy te emocje: złość, rozczarowanie, poczucie niesprawiedliwości, rozgoryczenie, wściekłość, smutek, lęk… co jeszcze?

W sytuacji, kiedy nasze dziecko przegrywa warto pomóc mu nazywać te uczucia i rozmawiać z dzieckiem na ten temat. Chwila, w której uświadamiamy sobie się, że oto właśnie przegrana zbliża się do nas wielkimi krokami jest trudna i pełna nieprzyjemnych emocji. Nie da się w tym momencie przeanalizować sytuacji, wyciągnąć wniosków. W pierwszej kolejności trzeba zająć się emocjami – trzeba je z dziecka „wydobyć”, ponazywać, można poprosić dziecko, aby te emocje rysowało, pokazywało, jak wyglądają, czy są wielkie, mniejsze, średnie, jakiego są koloru, jak brzmią itd. Ale przede wszystkim trzeba pozwolić dziecku mieć te odczucia, choćby wydawały nam się najbardziej irracjonalne czy nieadekwatne do sytuacji! One są i nie znikną!!!!!!!! Kiedy nie pozwolimy dziecku tych emocji przeżywać, dziecko je sobie głęboko zakopie, stłumi, schowa przed nami, a to kolejna ślepa uliczka…. Można też mówić dzieciom, że te emocje są normalne w tych okolicznościach i większość ludzi je odczuwa, także my. Dziecko wówczas dostrzega, że jego reakcja jest normalna i można jakoś sobie z tymi emocjami poradzić.

Kiedy już wydobędziemy z dziecka emocje towarzyszące przegranej, kiedy damy mu (i sobie) chwilę na ochłonięcie, jest czas na analizę sytuacji, wyciąganie wniosków, refleksje. Co było źle, na co dziecko miało wpływ, co mogło zrobić inaczej. Rozmowa i wyciąganie wniosków ma sens tylko wówczas, kiedy dziecko będzie na to gotowe. Może zdarzyć się tak, że będzie gotowe dopiero następnego dnia, albo za tydzień – ważne, żeby wracać i pokazywać dziecku, że porażka może być częścią sukcesu.

Czasem zdarza się, że porażka nie jest wynikiem naszego błędu, ale zbiegiem okoliczności, że nie mieliśmy wpływu na wynik naszej gry. I to też jest cenna lekcja dla naszego dziecka. Tak w życiu bywa…., że czasem się wygrywa a czasem przegrywa… Co nie zmienia faktu, że nieprzyjemne emocje są i trzeba o nich rozmawiać.

Po trzecie warto opowiadać dzieciom interesujące historie sławnych ludzi, którzy pomimo porażek nie poddawali się. Dobrym przykładem może być historia Thomasa Edisona, który zanim udoskonalił i opatentował żarówkę poniósł kilka tysięcy porażek (dokładnie nie wiadomo, ile razy mu się nie udało). Co więcej, na pytanie dziennikarzy, którzy dociekali, dlaczego się nie zniechęcił taką ilością porażek podobno odpowiedział, że to nie były porażki, że znalazł kilka tysięcy sposobów, kiedy ta żarówka nie działa (świetne podejście!!!!). Albo historia Michaela Jordana, który nie dostał się do szkolnej drużyny koszykarskiej, albo historia Beatlesów, którzy w jednej z wytwórni muzycznych w Londynie usłyszeli: „Nie podoba nam się Wasze brzmienie, a muzyka gitarowa wychodzi z mody”. No i co by było, gdyby się poddali? Może świat by się nie skończył, ale na pewno byłby uboższy.

Takie historie mogą pomagać dzieciom przegrywać i nie poddawać się. Co więcej pomagają nie tylko dzieciom. Sama często sobie je przypominam, kiedy w miejsce zaplanowanego sukcesu spotyka mnie porażka.

W dzisiejszym społeczeństwie porażki i przegrane nie są modne. Nigdy nie były też łatwe do przeżycia, ale jak mawia św. Augustyn „Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą!!!” Próbujmy, zatem pomagać naszym dzieciom przegrywać i iść dalej. Nie warto roztaczać nad dzieckiem parasola ochronnego, lepiej dać mu solidne fundamenty.

 

Anna Czuba

INSPIRATORNIA Rodzica i Wychowawcy

www.inspiratornia.edu.pl